Edward Iordanescu nie jest już trenerem Legii Warszawa. Przy wcześniejszych zwolnieniach zwykle kluby zobowiązane są wypłacić wysoką odprawę, natomiast czy tak też było w tym wypadku? Konkretną kwotę przekazał Roman Kołtoń.

Iordanescu odszedł z klasą?

Kulisy odejścia, zwolnienia, szkoleniowca warszawskiej Legii były niezbyt przyjemne, szczególnie ostatnie tygodnie jego kadencji. Można było przypuszczać, iż 47-latek będzie ubiegał się od samego początku o jak największą odprawę. Tak się jednak nie stało, co przekazał ostatnio Roman Kołtoń na łamach "Prawdy futbolu".

Przysługiwało mu aż 400 tysięcy euro, jednak wziął tylko 50 tys. Powalczył jedynie o asystentów.

W tym przypadku rumuński szkoleniowiec zachował pełną klasę, kompletnie nie walcząc o siebie. Zadbał jedynie o swój sztab. Dla samej Legii to naprawdę dobra informacja, ponieważ byłby to kolejny finansowy kłopot, by pokrywać taką kwotę.

Dalej nie ma zastępcy?

Edward Iordanescu prowadził Legię bardzo krótko, ponieważ zaczął swoją przygodę w stolicy 1 lipca tego roku. Mimo naprawdę obiecującego początku, kiedy to zgarnął Superpuchar Polski, jego późniejsze wyniki były, lekko mówiąc przeciętne. Poprowadził "Wojskowych" w 24 spotkaniach. 11 z nich zakończyło się zwycięstwem, sześć remisem, a w siedmiu Legia uznawała wyższość rywala.

Mimo iż od oficjalnego pożegnania minęło już trochę czasu, to nadal nie poznaliśmy nowego nazwiska. Przez ostatnie trzy mecze tymczasowym trenerem był Iniaki Astis, ale do tej pory gra Legii wygląda tylko gorzej. Szczególnie ostatnia bardzo bolesna porażka z Termalicą Bruk-Bet Niecieczą dolała oliwy do ognia. Aktualnie rozpoczęliśmy przerwę reprezentacyjną, a więc jest to dodatkowy czas na pracę zarządu. Mówiło się o Nenadzie Bjelicy, a także o szansie na dłużej dla samego Astiza, co na razie nie ma przełożenia w wynikach.